„Żona to orna ziemia, którą mąż zasiewa nasionami potomstwa […]. Oracz przychodzi na pole, kiedy chce i orze, dopóki starczy mu sił. Nie przystoi polu sprzeciwiać się swojemu oraczowi”.
„Zulejka otwiera oczy”- o tej książce chciałabym Wam dziś opowiedzieć, ale nie bardzo wiem jak. Czuję, że nie jestem godna wystawiać jakąkolwiek ocenę tej książce, Nie jestem wystarczająco dobra, żeby opisać, co czułam w trakcie lektury. Emocje towarzyszące lekturze „Zulejki” należą do tych, jakie spotyka się, czytając literaturę wybitną, trafiającą w najgłębsze zakamarki czytelniczej duszy i serca. Nie chcę, aby to zabrzmiało zbyt melodramatycznie, ale literatury takiego formatu nie spotyka się w dwudziestym pierwszym wieku zbyt często. A jeśli w dodatku powiem Wam, że to debiut? To już zakrawa na cud. Guzel Jachina to rosyjska pisarka urodzona w Kazaniu i w mojej ocenie powinna zasiadać na podium rosyjskich twórców. Zasługuje na to z całą pewnością.
„Zulejka otwiera oczy” to opowieść o rozkułaczaniu w latach trzydziestych XX wieku. To rzecz o cierpieniu, strachu, walce o każdy dzień i powolnym odnajdywaniu samego siebie. O tym, że nawet nie wiesz, jakie masz zasoby sił, dopóki nie znajdziesz się w ekstremalnej sytuacji, kiedy trzeba walczyć o siebie, o bliskich, o życie. W tym wypadku bardzo na miejscu jest powiedzenie „Co nas nie zabije, to nas wzmocni”. Zulejka przetrwała, wzmocniła się, narodziła na nowo, silniejsza, twardsza, ale również świadoma siebie, swoich uczuć, swojej kobiecości. Ta młoda Tatarka, przyzwyczajona do życia pod dyktando męża i teściowej, nagle zostaje postawiona w sytuacji, kiedy musi liczyć tylko na siebie i nauczyć się podejmować samodzielne decyzje. Tego do tej pory nauczona nie była. Nauczy ją Syberia.
„[…] ból wypełniający świat nie minął, ale pozwolił jej odetchnąć”.
Guzel Jachina dała nam historię napisaną prostym językiem, bo takim właśnie posługiwali się prości chłopi. Dzięki temu książka jest niezwykle wiarygodna i w stanie przemówić do każdego. Do mnie dotarło każde jej zdanie, każda emocja, każda łza i każde małe zwycięstwo, nie tylko głównej bohaterki, ale również bohaterów pobocznych, których autorka wykreowała wyśmienicie. Bez nich historia Zulejki nie byłaby pełna.
Komentarze
Prześlij komentarz