Przejdź do głównej zawartości

Trudno o dobre buty do trumny

To książka bardzo niewygodna, uwiera,jak przyciasny but. Prosta, czasami wręcz prostacka, bo taka właśnie jest jej główna bohaterka Wera.

Wera. Zakład fryzjerski męski i Karol dżokej. Wera, twarda baba, nie do zdarcia, która żyje, jak chce i Karol, mąż, któremu zachciało się umrzeć.
„Mówią: Człowiek umiera w samotności. Pierdolą głupoty. I w cudzej śmierci człowiek sam”.
Wera wdową być nie zamierza, wdową się nie czuje, wdowieństwo nie dla niej. W dalszym ciągu zamierza żyć po swojemu i kochać kogo ma ochotę w tej chwili kochać. Może to być ona, może też być on.
Najpierw jednak trzeba zmarłego pochować, a z funduszami krucho. Prawie wszystko już wyprzedane, może ktoś się jednak skusi na zegarek po ojcu? Bo zmarły musi mieć przyzwoite buty do trumny. Czy któraś z dawnych miłości Wery wspomoże ją w wyposażeniu zmarłego w ubrania i buty, godne dżokeja? Godne męża Wery?
„Co zmarłemu było? Przerżnął życie. A z życiem przegranym po doktorach się nie chodzi. Bo jakby tak było, cały naród by w poczekalni siedział, a lekarze pierwsi”.
Wera wspomina swoje życie z Karolem, życie czasami wygodne, ostatnio jednak jakby mniej. Od bogactwa do biedy, od urody do starzejącego się ciała, od miłości do przyzwyczajenia.
Książka dziwna, zdecydowanie oryginalna, język cięty, humor dość czarny, styl zdecydowanie nie dla każdego czytelnika. Nie jestem do końca przekonana, że jest to autorka dla mnie, ale przyznać muszę, że jestem mocno zaintrygowana. Sięgnę po inne książki Pani Zyty, sprawdzę, czy jej nieoczywiste pisanie jest dla mnie, czy jednak nie.
Na koniec dwa cytaty, które nie wplotły mi się w treść, a którymi chcę się z Wami podzielić:
„…a wykształcenie średnie niepełne. Takież zęby”.
„Karetka do zmarłych długo jedzie, prędzej śmierci się doczekasz”.


Tytuł: Ten się śmieje, kto ma zęby
Autor: Zyta Rudzka
Wydawnictwo: Wydawnictwo W.A.B.
Data wydania: 09.11.2022
Liczba stron: 254



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dwa słowa o dwóch książkach

Witajcie moi kochani, Rozleniwiona mijającymi świętami, nie mam weny, aby tworzyć długie recenzje. Chciałabym jednak zwrócić Waszą uwagę na dwie książki, które ostatnio przykuły moją uwagę. Pierwsza z nich to „Pomornica” Ewy Przydrygi. Kilka zdań o niej poniżej: Pierwsze spotkanie z Ewą Przydrygą uznaję za bardzo udane. Nie wiedziałam czego się spodziewać, tym bardziej zaskoczenie było bardzo miłe. Thriller z klasą, od pierwszych minut zaciekawia i intryguje, potem następuje zręcznie budowane napięcie i już jesteś, drogi czytelniku, w samym środku wydarzeń, już nie chcesz opuścić Przydrygowego świata, zanurzasz się w tej niepewności stworzonej przez autorkę, przyglądasz się wykreowanym przez nią postaciom, czujesz dreszcze w obecności Nastki, chciałbyś pomóc Julii, którą dopada przeszłość i nie wiadomo już, kto jest tym dobrym, a kto złym. Pani Ewie udało się mnie zaciekawić i zaintrygować. Brawo! Tytuł : Pomornica Autor : Ewa Przydryga Wydawnictwo : Wydawnictwo MUZA SA Data premiery :

Młodsza - starsza siostra

Ja wiem, że się powtarzam. Wiem, że to może wyglądać, jakbym się podlizywała autorce, ale ja po prostu nieprzerwanie i bezkrytycznie uwielbiam twórczość Katarzyny Ryrych. Cokolwiek wpada mi w ręce, daje mi tyle radości i przypomina o tym, co w życiu ważne. Dlatego zawsze i wszystkim będę polecać lekturę tego, co wychodzi spod pióra Pani Katarzyny. Z czym spotkamy się w „Wyspie mojej siostry”? Z jakim problemem tym razem autorka nas skonfrontuje? Pippi żyje w świecie trochę innym od tego, który znamy. Kocha kolor niebieski i wszystkie jej ubrania muszę koniecznie być w tym kolorze. Bardzo nie lubi zmian, każda z nich to wielki stres dla Pippi. Jest duża i silna i takie również jest jej serce. Dlaczego, mimo całego dobra, które ją wypełnia, spotyka się z nietolerancją? Bo jest inna, bo urodziła się z zespołem Downa, bo mimo swojego wieku, wzrostu i siły, emocjonalnie jest małym dzieckiem? Ponieważ nie jesteśmy nauczeni, jak żyć z innością? Pippi ma młodszą - starszą siostrę. Mysia – Mary

Szkoda, że cię tu nie ma - recenzja przedpremierowa

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA! Był taki czas, że książki Jodi Picoult były tym, czego szukałam, czego mi było potrzeba, uwielbiałam jej twórczość. Potem coś się między nami popsuło, przestało iskrzyć i jej proza już mnie nie fascynowała. Kiedy dostałam propozycję zapoznania się z najnowszą książką autorki, pomyślałam sobie, ok, spróbuję. Kiedy przeczytałam opis, wystraszyłam się, że nie dam rady przez to przebrnąć. Pandemia koronawirusa to nie jest coś, o czym chcę czytać. Za dużo o tym wszędzie, za świeże to jeszcze, żeby czytać tak, jak się czyta o dżumie czy innej cholerze. Zwłaszcza kiedy z racji swojej pracy, było się w samym centrum tych wydarzeń i do tej pory jeszcze się zmagamy z ich pokłosiem. Zaczęłam czytać, wciąż nie do końca przekonana i gotowa odłożyć lekturę, gdybym jednak nie dała rady. Początek nie był zachęcający, ku mojemu zdumieniu jednak w pewnym momencie dałam się wciągnąć w fabułę i ciężko mi było ją odłożyć. Odnalazłam w tej książce ten charakterystyczny styl autorki