Zakochałam się w twórczości Doroty Terakowskiej. Nie mam pojęcia, dlaczego nie poznałam jej książek wcześniej. Chociaż może to i lepiej, teraz mogę w pełni docenić ich pełną magii treść, przesłanie, prawdy i mądrości życiowe w nich zawarte. Autorka nienachalnie przemyca treści ważne i wartościowe, zarówno dla młodszego czytelnika, jak i dla tego nieco starszego.
„Córka czarownic” to książka przesiąknięta magią, wierzeniami, ludowymi mądrościami i życiem, zwyczajnym i niezwyczajnym. Złotowłosa dziewczynka, której los jest przesądzony od dnia jej narodzin, jednakże ona sama jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy, wychowuje się w lesie pod opieką pięciu czarownic. Każda z nich ma ją nauczyć czegoś innego, mają się nią opiekować po kolei, podróżując z nią po meandrach życia i przeznaczenia. Dziewczynka nie zna swojego imienia, poznajemy ją w czasie, kiedy wychowuje ją Czarownica Pierwsza, a ona jest po prostu Dzieckiem. Towarzyszymy jej w trakcie jej nauki i przemianie w Dziewczynkę, potem Panienkę. Każdej z tych przemian towarzyszy inna czarownica i inne nauki. Obserwujemy, jak Dziecko przyswaja nowe wiadomości, jak zmienia się jej charakter, jak dojrzewa, dorasta, buntuje się, płacze i nie może się doczekać, kiedy pozna swoje prawdziwe imię, tak pilnie strzeżone przez jej opiekunki. W wieloletniej wędrówce przez życie, magię, tajemnice, naukę i strach przed złymi ludźmi, towarzyszą jej nie tylko jej opiekunki, w tle zawsze pobrzmiewają słowa tajemniczej Pieśni Jedynej. Według tych słów zbliża się czas końca panowania Najeźdźców, którzy przed wiekami najechali i zajęli kraj dziewczyny. Mija właśnie siedemset siedemdziesiąt lat i proroctwo ma się wypełnić. Nie wiadomo jednak, czy nasza bohaterka jest już gotowa, aby się do tego przyczynić. Jaka ma być w tym jej rola? Czy jej podoła? Czy się nie zawaha?
„Córka Czarownic” to wspaniała opowieść o dojrzewaniu, o walce z samym sobą, o przezwyciężaniu swoich strachów i słabości. To również walka z samotnością, z naturą, także z naturą człowieka. To historia przepełniona smutkiem, ale równocześnie, w jakiś magiczny sposób, niosąca nadzieję. To mądra książka. Chociaż po raz pierwszy wydana bodajże w 1991 roku, absolutnie nic nie traci na swojej aktualności. Wręcz przeciwnie, w dzisiejszych czasach zyskuje jakby nowy wymiar.
Wielka szkoda, że autorka już niczego więcej nie stworzy, wielka to strata.
Bardzo lubię jej twórczość, fakt, żal, że już więcej nic nie stworzy :(
OdpowiedzUsuń